ŁAPICKA OAZA GALERIA PROPONUJEMY SZLAKAMI TATARÓW CIEKAWE MIEJSCA HISTORIE KONTAKT

Było lato 1936 roku, pora żniw. Polnymi drogami podążała chłopska procesja, ludzie byli zmęczeni, szli z daleka, słońce nużyło plecy i czoła, koszula byty wilgotne, bose stopy piekły od rozgrzanego piachu. Szli z polnymi gościńcami wśród piaszczystych pagórków, porośniętych jałowcami i dziewanną. W dolinach mijali żniwiarzy... Żniwiarze przykładali race do czoła i patrzyli zdumieni: człowiek na czele procesji dźwigał duży drewniany krzyż. Krzyż byt nowy, drewno niedawno ociosane, jaśniało jeszcze w słońcu. Ponieważ był ciężki, co kilkaset kroków przekładano go na inne barki. Mimo to pochód posuwał się wolno.
Ludzie podążający za krzyżem nieśli młot i gwoździe, Młot specjalnie kuty u miejscowego kowala, gwoździe też były robione na zamówienie - większe od zwyczajnych, kanciaste. Wszystko akurat takie, jak na symbolicznej Golgocie stawianej co roku na środku cerkwi w dniu wielkiego postu. Nieśli też koronę cierniowa z zardzewiałego kolczastego drutu, zerwanego po drodze z jakiegoś ogrodzenia. Nawet kańczugi do biczowania męczennika mieli ze sobą, nawet pikę z kosy osadzonej na sztorc do przebicia jego boku. Szli ukrzyżować Chrystusa, który powtórnie na Świat zstąpił, tym razem w osobie Eliasza Klimowicza, proroka z Grzybowszczyzny. Należało go ukrzyżować od nowa, bo tamte odkupienia były zbyt dawno, ludzie zapomnieli o ofierze, diabeł się rozpanoszył na świecie, grzech, sodoma, gomora: nie było innego ratunku dla ludzkości, jak dokonać wtórnego odkupienia. (...)
Zamierzali znaleźć na Grzybowszczyźnie Świętego llję. Jeden z pielgrzymów, który go znał - miął przystąpić do niego i ucałować, wtedy oni go pojmą, dawszy Judaszowi trzydzieści srebrnych monet, włożą llji koronę na głowę i plując nań, bić go będą rózgami i biczami, a potem zwleką z niego szaty, włożą krzyż na jego barki i powiodą na wzgórze, które odtąd nazywać się będzie Golgota. Potem przybiją jego ręce do krzyżowych belek i wkopawszy krzyż, usiądą u jego stóp, aby patrzeć, jak umiera, i rozpaczać. Szaty jego rozdzielą miedzy siebie. (...)
Wieść, ze ludzie niosą drzewo, by na nim llję ukrzyżować, wyprzedziła procesję, dotarła do llji zawczasu. Nietrudno zgadnąć, w jakiej rozterce musiał znaleźć się prorok z Grzybowszczyzny. Nie poddać się próbie, znaczyło wyprzeć się boskości. A pozwolić się ukrzyżować? Męczarnie krzyżową znosić? Skonać? Ba, ależ to jeszcze nie wszystko - wszak i zmartwychwstać i trzeba.
Pora teraz udać sie do zagubionej wśród lasów kolonii, gdzie mieszkał święty llja i gdzie zamierzał zbudować "nową stolice świata" - miasto Wierszalin. Owa kolonia, formalnie należąca do przysiółka Studzianka, oddalona jest od Grzybowszczyzny o 1,5 km na południe i można do niej dojść wąską dróżką przez młode sosnowe bory. Rozwidla się ona w kilku miejscach; aby się nie zgubić, trzeba trzymać się dokładnie kierunku południowego.
Zanim jednak dotrzemy do Wierszalina, warto skręcić z dróżki w prawo, by dojść na polankę nad rzeką Nietupką, gdzie w samotnym gospodarstwie ciągle mieszka syn sędziwego Pawła Wołoszyna, genialnego samorodnego konstruktora - niegdyś sąsiada Eliasza Klimowicza i jednego z budowniczych stolicy świata,

Dodatek:
Widać niezbyt pewny był llja swego posłannictwa: podobno gdy Judasz, zaczynając ewangeliczne misterium, przystąpił by ucałować proroka w policzek, llja zdzielił go pięścią, roztrącając osłupiałych wiernych, i jak strzała pomknął w las. Wskoczył do jamy na kartofle, zasunął za sobą lecące na jamie drągi, a następnie przykrył się zbutwiałą słomą po ziemniakach. Wierni nie dali za wygraną - zbyt wiele kosztował ich ten pochód. Przeszukali lasek i okoliczne zagajniki, przetrząsnęli zabudowania, ktoś zajrzał nawet do jamy ziemniaczanej w lasku, ale w półmroku dostrzegł tylko kupę słomy, pod którą skrył się llja. Dopiero na drugi dzień zrezygnowali z poszukiwań i rozeszli się.


 

UKRZYŻOWANIE

STRONA GŁÓWNA

więcej zdjęć >>>